Saaremaa (Estonia), 12-14 sierpnia 2016 r.

estonia1

Pierwsza połowa sierpnia. Gdzie najłatwiej spotkać się ze znajomymi rekonstruktorami z Olsztyna i napić się …herbaty z kolegami z Kaliningradu? Oczywiście w Estonii! W końcu to tylko tysiąc kilometrów stąd. Pakujemy się w dwa auta i ruszamy w nocną trasę najpierw trochę na wschód a potem prosto na północ. Nazajutrz po przejechaniu przez Litwę i Łotwę dojeżdżamy w Estonii do promu i wkrótce lądujemy na pięknej wyspie Saaremaa, w urokliwym miasteczku Orissaare. Już po raz drugi nasza grupa skorzystała z zaproszenia estońskiego klubu „Front Line” na wyjątkową imprezę – połączenia pikniku historycznego z inscenizacją wydarzeń z drugiej wojny światowej. Organizatorzy włożyli ogrom pracy w przygotowanie obozowiska i dodatkowych atrakcji dla przybyłych bardzo licznie z wielu krajów rekonstruktorów. Język „urzędowy” zlotu – rosyjski. Języki, które też się słyszy – estoński, polski, białoruski, łotewski, angielski, niemiecki i pewnie inne, których normalny człowiek nie rozróżni. To co od razu widać u przybyłych z różnych stron pasjonatów – to prawdziwi entuzjaści swojego hobby, świetnie umundurowani i cieszący się z bycia wśród podobnych sobie. Wieczorne i nocne integracje przy muzyce na żywo, wspólny wyjazd do miasta Kuressaare i zwiedzanie atrakcji wyspy to coś, co tworzy klimat tej wyjątkowej imprezy.

Kulminacją całości była przygotowana z rozmachem rekonstrukcja desantu radzieckiego z 1944 r., która odbyła się w prawdziwie bojowych warunkach na historycznym miejscu tego wydarzenia. Deszczu można się spodziewać zawsze, ale to co nam zafundowała estońska pogoda dokładnie w czasie inscenizacji to nie był deszcz tylko ściana wody z nieba. Nasze celty przemokły w minutę ale i tak jako „Niemcy” mieliśmy dużo lepiej niż radziecki desant, który szturmował z morza brodząc po pachy w wodzie i błocie. Ale właśnie takie warunki jeszcze potęgują emocje i z pewnością licznym i wytrwałym widzom, jak i samym rekonstruktorom, widowisko dostarczyło wyjątkowo mocnych i niezapomnianych wrażeń.

Autor relacji: Magnus

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *